head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

Asseco Resovia – bez złotego medalu?

Wszystko wskazuje na to, że obrońca tytułu Mistrza Polski Plusligi siatkarzy nie obroni tytułu w sezonie 2013/2014. Po pierwszym dwumeczu półfinału, rozegranym na własnym parkiecie przegrywa sromotnie 2:0 – rywalowi wystarczy zwyciężyć już tylko jeden raz, aby awansować do finału. Zaksa Kędzierzyn-Koźle bierze odwet za zeszły sezon, gdzie przegrała z Resovią w finale.

asseco-zaksa-drugimecz
fot.Agencja Gazeta

I to jest dla mnie – jako prawie kibica Resovii – gorzkie rozczarowanie. Ale chyba już wiem, gdzie tkwi zasadnicza przyczyna kompletnej klapy rzeszowskiej drużyny w tym sezonie.

W mojej ocenie problem Resovii, to brak lidera. Koniec kropka.

Parę słów wyjaśnienia. Najpierw ustalmy jedno – Asseco Resovia to produkt rynkowy, który ma spełniać określone cele – tu: efektywną promocję korporacji Asseco za pomocą wyników sportowych. Na dziś wiemy, że ten produkt nie sprawdził się – owszem, było sporo transmisji meczów Mistrza Polski 2013, ale zespół nic nie osiągnął: nie awansował do Final Four Ligi Mistrzów (przegrał awans z Jastrzębskim Węglem), w skandaliczny sposób przegrał w półfinale Pucharu Polski (także z Jastrzębskim – zupełnie bez walki), a obecnie przegrywa swoje szanse na obronę złota. Tak wygląda klęska najbogatszego klubu siatkarskiego w Polsce. To obraz klęski produktu rynkowego. W następnym sezonie inwestorzy nie będą mieli powodów do tak wysokich nakładów finansowych.

Wspomniany wyżej problem zasadniczy Resovii – brak lidera – bierze się z koncepcji budowy zespołu. Nazwałbym ją koncepcją korporacyjną – bierzemy tabele osiągnięć poszczególnych zawodników, rzutujemy ją na konkretne pozycje, wykładamy odpowiednią kasę na kontrakty i … to się nie sprawdziło! Bardzo silny na papierze, zespół nie działa. Zamiast wygrywać – przegrywa. Gdy potrzebuje się zmobilizować i zewrzeć szeregi – rozpada się i jest bezsilny. Ktoś we władzach Asseco i klubu uwierzył, iż tak zbudowany zespół zadziała – tymczasem wbrew tym rachubom, okazuje się, że wartościowy zespół to nie jest suma kwalifikacji wszystkich zawodników! Takie proste, a jakże trudne! Boleśnie uwidoczniło się to w pierwszym meczu półfinałowym, gdy koszmarnej kontuzji doznał Olieg Achrem – rzekomo właśnie emocjonalny lider tej grupy. Po tym ciosie Asseco już się nie podniosło. Bowiem Achrem jest liderem jednostronnym – brakuje mu reakcji ze strony zespołu, wsparcia od zespołu, ten szczególnej chemii, tego spoiwa, które za pomocą lidera tworzy zespół z pojedynczych zawodników. Zawodnicy patrzą w Achrema jak w obrazek i jak on gra dobrze, to reszta gra dobrze – a jak on ma chwile słabości, to zespół natychmiast dołuje: siła Achrema nie przenosi się i nie zasila jego kolegów. Oczywiście piszę teraz o pewnych trudno uchwytnych niuansach psychologii społecznej – jednak właśnie takie symptomy dostrzegam w Resovii. Dokładnym przeciwieństwem tego jest obecnie to, co obserwujemy w odbudowywanym zespole Skry Bełchatów. Tam jest właśnie dziwna chemia między zawodnikami – to właśnie pozwala im radzić sobie ze stresem w grze o stawkę i potem odbudować się po porażkach. Skra pokazuje, iż jest grupą ludzi cieszących się z gry, świadomych swoich niedoskonałości i dających z siebie wszystko. Tego brakuje w Resovii: w rzeszowskiej drużynie jest wiara w system „mamy wszystko poukładane, mamy świetnych zawodników, mamy wartościowych zmienników„. Tyle tylko, że to nie działa. To właśnie nazywam korporacyjną koncepcją budowy drużyny.

akhrem
fot.onet.pl

Zgoda, to czy dany zbiór ludzi zamieni się w sprawny i zżyty kolektyw – tego z góry ocenić się nie da. Jednak skoro takiego lidera nie ma – i zamiast zgranego kolektywu mamy niezborną zbieraninę zawodników, to należy to natychmiast identyfikować i reagować – być może wtedy liderem powinien zostać trener, który narzuci reszcie swój styl? Trener Kowal też nie jest liderem. Obawiam się, że Kowal zawiódł najbardziej. Po sprowadzeniu do Rzeszowa faworyzowanego młodego Drzyzgi oczekiwałem, iż znajdzie to kontynuację w zmianie stylu gry Resovii na szybki, kombinacyjny, oparty na improwizacji. Nic takiego nie nastąpiło. W stylu gry (jeszcze) obecnego Mistrza Polski widać było w zasadzie tylko jedno: kontynuację poprzedniego sezonu. Jak widać po katastrofie bieżącego sezonu, to się nie sprawdziło.

Jeszcze w pierwszej części sezonu, przepowiadałem, że w finale rozgrywek zagrają Skra i Resovia. Skra, ponieważ przeczuwałem w nich tykającą bombę opartą na parze Argentyńczyków (Uriarte, Conte) wspartych doskonałym prowadzeniem zespołu przez Miguela Falascę (dla mnie: najlepszy obecnie trener Plusligi). Resovia, ponieważ ma klucz do regularnych zwycięstw: długą ławkę bardzo dobrych zmienników. Jak widać, byłem w błędzie. Przynajmniej co do Resovii – Skra wygrała swój pierwszy pojedynek półfinałowy przeciw Jastrzębskiemu Węglowi i jest już w lepszej sytuacji.

skra-jastrzebski
fot. onet.pl

ps. 8.04.2014

Skra w drugim meczu pokonuje Jastrzębski Węgiel 3:0 i z dwoma wygranymi jedzie do Jastrzębia: tam wystarczy im jedno zwycięstwo, aby wejść do finału. Brawo Skra!

zdjęcie tygodnia - John Demos arrow-right
Next post

arrow-left trzymam kciuki za Skrę Bełchatów w Pucharze CEV
Previous post

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *